Zaczynam, wielu napisało już o tym milion postów, ale w końcu trzeba się za to zabrać. Plan był taki: 2 tygodnie w ogrodzie u babci, piękna pogoda, majteczki, swoboda i samo przyjdzie. Jak wiadomo skończyło się jedynie na mojej pięknej wizji.. Po pierwszym dniu Marta postanowiła się rozchorować na kolejne dwa tygodnie i przy okazji zainfekować większość rodziny. O urokach mojego wypoczynku nie piszę...
Od dziś restartujemy: ręczniki na kanapie i dywanie, "galotki", nocnik i czekamy.
Efekt: zero. Siku na kanapie, nieudana próba ukrycia kupy w majtkach.. Postęp: usiadła na nocnik za żelka oczywiście - postęp, bo do tej pory nawet za wiadro żelków nie mogło być o tym mowy :-) Wniosek: nocnik nie gryzie - krok do przodu...
Dzień drugi: chętnie siadam.... ale po...
Korzystając z okazji wspomnę, że gada już normalnie, papuguje słówka poprawnie więc nie ma za bardzo co notować.. Teraz przyszedł etap ciekawych zdań w ciekawych sytuacjach :-)
Wczoraj zajadając ze smakiem tortille z sosem taco w Mexicanie, Marcia stwierdziła po czasie, że "dżem się śkońcił" ...
jambu - mrówki ( znowu?)
pojang - pająk
kołośki - koziołki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz