Wypadałoby coś napisać o tym co się u nas dzieje.. Trudno mi zasiąść do tego tematu, bo dzieje się normalnie, zwykle, pewnie jak w większości szczęśliwych rodzinek. Tak mam szczęście, że wszystko się układa i działa jak należy. Jakiś czas łaskawy dla nas, mam nadzieję, że nie zapeszam i się czkawką nie odbije od poniedziałku.
Najważniejsza wiadomość i temat, który mnie od kilku dni całkowicie pochłania to, to że zostałam ciocią w najbliższej linii. Mam małą bratanicę Izunię! Dziś wszyscy już wrócili do domu i na nowo przeżywam z nimi ten moment.. O jak to łatwo radzić ze stoickim zrozumieniem, pobłażliwym uśmiechem mówić, że pierwsze noce z pewnością nie będą przespane, i póki dziecko nie zanosi się płaczem to pewnie jest szczęśliwe, i że nie ma się czym martwić, wszystko się z czasem poukłada.. tylko z miesiąc dotarcia z dzidziusiem i będzie git! :-) Czekam z niecierpliwością możliwości odwiedzin małej kruszynki i szczęśliwych rodziców..
Marta chodzi z zapałem do małego przedszkola. Uwielbia te zajęcia i trudno wyciągnąć ją do domu. Jest trzy razy w tygodniu po 5 godzin. Cudownych, wspaniałych, spokojnych wyczekiwanych godzin.... dla mnie! Wiedziałam, że to będzie luksus malina, ale miło potwierdzić faktem, takie oczekiwania. Życie faktycznie tak układa, żeby matka miała dość malucha w tym okresie i z radością oddawała go w inne ręce.. Pewnie ktoś mnie zlinczuje, ale ja tak mam i koniec. Tęsknię za nią już o 12.00, ale żałuję, że nie chodzi 5 razy w tygodniu.. A jaki wynik? Po 1 tygodniu gada do mnie wierszem o ślimakach, śpiewa Panie Janie i o baloniku! więc bez komentarza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz