Minęły chyba dwa tygodnie naszej nauki nocnikowej.. I cóż mogę powiedzieć, po prostu łatwo coś idzie... odpukać. Już po 2 dniach Marcia załapała wołanie siku za żelka i robiła jak tylko się dało coś wycisnąć :-) Pomógł grający fanfary nocnikotron i papier z Kitty ( niestety Marcia jak widać jest z typu gadżeciarek). Od tygodnia nie ma siusiu w majtki, nie ma pieluszki - tylko na noc. A i to zdarza się wstać z suchą i rano słyszę "mama siku!" , zrywam się, lecę, obijam się o ściany, a ona umie poczekać :-) Kupa też idzie w nocnik, panika minęła, małe incydenty "niezdążeniowo - strachowe" miały miejsce, ale nie popędzam, radzi sobie bosko. Pierwsza poszła w nocnik podczas mojego spotkania "biznesowego" i trudno mi było zachować się .. właściwie nie wiem jak.. Jolu - dziękuję za wyrozumiałość ;-) Nie martwię się już nocnikiem, chyba mam szczęście :-)
Zaliczyłyśmy siku na "duży kibelek" w restauracji i bieganie co chwila, bo fajnie i ciemno, sikanie na trawkę też (najlepiej w towarzystwie kolegów).... Mamy już sprzęt na wakacje: nocnik nakładkę turystyczną i świat oraz toalety stoją przed nami otworem! Pękam z dumy :-P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz