Zmiana czasu dziwnie na mnie działa. Z jednej strony bardzo pozytywnie - rano widok późniejszej godziny w łóżku nastraja mnie pozytywnie, a wieczorem więcej czasu, choć sił brak. Przyszła zamówiona włóczka i jest boska. Od razu wzięłam się do pracy. Postanowiłam zrobić krok do przodu i wzięłam się za bardziej skomplikowane zające. Są większe i będą piękne. Niestety dzierganie dużo bardziej czasochłonne. Sama nie mogę się już doczekać efektu, choć z całych sił staram się nie spieszyć. Tym czasem pogoda piękna, spędzamy czas na spacerach, a nie w domu z szydełkiem na kanapie ( oczywiście nie żeby mi to przeszkadzało...). Dla poprawy nastroju zafundowałam sobie dość kosztowną odnowę u fryzjera. W końcu jestem zadowolona w 100%, choć zmiany widzę zapewne tylko ja... Czuję się świetnie fizycznie i odświeżona psychicznie. Krok po kroku i może do lata się ukobiecę... Małymi kroczkami zabrałam się też za dom. Sukcesywnie sprzątam w różnych kątach, uszyłam nowe zasłonki do sypialni - odświeżyłam wystrój. Oczywiście nic nie widać.
Marta zanotowała nowe postępy. Umie się już wdrapać na kanapę, fotel, stoliki, parapet i biurko!, Schodzenie idzie jej co raz lepiej, ale i tak ciarki mnie przechodzą. Jest z dnia na dzień mniej uważna i tym samym bardziej odważna. Dziś zaliczyła dwa loty z kanapy i piękne sinawe limo pod okiem ( to akurat nie wiem skąd)... mały huncwot!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz