wtorek, 28 lutego 2012
Muzykoterapia..
I wcale nie chodzi o to, że dziś po raz pierwszy wprowadziłam takie szkolenie w ramach firmy... Doznałam olbrzymiego sentymentu i olśnienia. Po raz pierwszy, lekko od roku włożyłam na uszy słuchawki i przesłuchuję swoje płyty. Głośno i bezstresowo o nasłuchiwanie płaczu Marty z wieczora ( Mich dziś czuwa ). Brnąc co raz głębiej, dochodzę do wniosku, że chyba nie zdarzył mi się do tej pory moment tęsknoty za dawnym życiem, jak dziś, przy każdej kolejnej płycie ociekającej jakimiś wspomnieniami. Lepsze lub gorsze - cenne i tylko moje :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz