Mój jeden z pierwszych wyjazdów na wakacje bez rodziców. Pojechałam z dziadkami do kuzynostwa. Wspomnę tylko, że mieszkaliśmy w prawdziwym pałacu z z parkiem, jeziorem, tarasem i wieżą. Długa podróż i spotkanie z duchami...
29.06.1988 środa
Wyjechaliśmy o godzinie 6.30 rano. Jechaliśmy pociągiem piętrowym. O godzinie 9.15 byliśmy w Głogowie gdzie mięliśmy przesiadkę, a po dłuższej chwili okazało się, że pociąg z Głogowa do Szczecina ma półgodzinne spóźnienie. Przyjechał wreszcie. Jechaliśmy do Szczecina a z Szczecina do Stargardu. Wreszcie po długich godzinach dojechaliśmy do Krąpiela. Kiedy tylko weszłam do kuchni po 10 min. Adzia zaczęła mnie męczyć. Byłam zmęczona podróżą i niechętnie się bawiłam. Na obiad była zupa botwinkowa, młode ziemniaki z kapustą i koprem. Przez resztę czasu raz jeden zabawiałam się z Adzią. Na kolację była bułka z pomidorem. Potem ciocia powiedziała, że będę spała w dziecinnym pokoju, niestety spałam tylko cztery dni, resztę dni spałam na materacu i w innym pokoju. W pokoju dziecinnym spałam tylko trzy dni dlatego, że zdawało mi się, że łóżko straszy, w czasie kiedy zasypiałam łóżko to trzęsło się strasznie. Trzęsło się z dnia na dzień mocniej. Trzeciego dnia nie wytrzymałam i poszłam spać na materac. Na materacu było cieplej i wygodniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz